Podczas inscenizacji Powstania Warszawskiego na Rynku przyszło mi do głowy pytanie: co tak naprawdę działo się we Wrocławiu w sierpniu 1944 r.? Czy Powstanie odbiło tu jakieś piętno? Odpowiedź jest bardzo ciekawa, również jako uzasadnienie wydawania pieniędzy na rekonstrukcję wydarzeń, które "wrocławian nie dotyczą". Znalezienie informacji zajęło mi kilka dni, kluczowy okazał się artykuł Krzysztofa Popińskiego "Prasa w Breslau o Powstaniu Warszawskim".
Pierwsze wzmianki o Powstaniu pojawiły się w lokalnych gazetach dopiero 18 dni po jego rozpoczęciu, zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Propagandy Rzeszy zastosowano tezy o przedsięwzięciu z góry skazanym na porażkę i opartym na fałszywych i naiwnych przesłankach politycznych. W "Schlesische Zeitung" opublikowano łącznie 7 not prasowych o wydarzeniach w polskiej stolicy, okraszonych opowieściami o zrozpaczonych uchodźcach i o bandytach, prowadzących nieuczciwą walkę w niemieckich mundurach. 30 września ukazała się relacja korespondenta wojennego, Seppa Härle, opowiadająca o ciężkich walkach w kanałach i o dzielnych saperach wspierających piechotę i wojska pancerne. Relacja szczegółowo opisywała taktykę Niemców, a przynajmniej jej udane aspekty. Opowiadała o odcięciu pitnej wody i wykradnięciu planów kanalizacji, obrazowo pokazywała walkę o każdy metr gęstej zabudowy. Można powiedzieć, że pomimo zrzucania pełnej odpowiedzialności na Powstańców zaskakująco sprawnie oddawała dramatyzm Powstania.
Informacje zamieszczane w gazetach były jedynie parafrazami tekstów nadsyłanych z Berlina, trudno więc spodziewać się, że stanowiły echo przekonań mieszkańców Wrocławia. Znacznie bardziej miarodajne jest porównanie powstańczej Warszawy do uformowanego później Festung Breslau. Historycy spierają się na temat podobieństw obu bitew, niepodważalny jest jednak fakt, że zarówno Sowieci, jak i Niemcy stosowali taktykę podpatrzoną wcześniej nad Wisłą. Obrońcy miasta masowo wykorzystywali granatniki i pancerfausty, przemieszczali się kanalizacją i rozbijali ściany działowe w piwnicach, których przestrzeń służyła za schrony i ciągi komunikacyjne dla wojska. Rosjanie zaś przeszli do działań w mieszanych grupach bojowych złożonych z piechoty, artylerii i saperów - jakby żywcem wyjętych z niemieckich relacji z Powstania Warszawskiego.
Niemcy jednak nie wynieśli z Warszawy najważniejszej lekcji – takiej walki praktycznie nie da się wygrać. Los obrońców Festung Breslau okazał się paradoksalnie o wiele tragiczniejszy od losu powstańców. Sowieci nie dotrzymali w maju 1945 r. warunków kapitulacji i zgotowali jeńcom prawdziwe piekło w radzieckich obozach. Miasto uległo niemal zupełnej zagładzie, pod jego gruzami zginęły tysiące żołnierzy. Tragedia Warszawy okazała się zapowiedzią zniszczenia nadodrzańskiej "twierdzy"...
Źródło
Głowiński, Tomasz - Festung Breslau 1945. Historia i pamięć., Wrocław 2009
jako Warszawiak mieszkający we Wrocławiu od niedawna, przyznaję, że z wielkim zainteresowaniem czytam o powstaniu warszawskim z innej perspektywy! Moim zdaniem to było bardzo niepotrzebne poświęcenie, które nie przyniosło niczego dobrego a mit powstania bardzo doskwiera. Masz rację, pisząc o podobieństwach powstania i twierdzy Breslau. Różnica jest taka, że o twierdzy możemy pisać bez patriotycznej cenzury, a powstanie to święta krowa polskiej historii.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to sam do końca nie wiem, ile świętych krów potrąciłem tym postem, bo słyszałem już skrajne opinie. Twierdza bez cenzury to wynalazek ostatnich lat, ponoć wcześniej sowieci niechętnie pozwalali na poruszanie tego tematu. Po prostu walka na tle całego frontu szła im tu wyjątkowo kiepsko...
OdpowiedzUsuń