W ostatnim czasie zaproponowano mi wzięcie udziału w konkursie HRS Bitwa Narodów, w którym miałbym przekonać czytelników, że to właśnie Wrocław jest najlepszym miejscem do zwiedzania. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, co czyni nasze miasto interesującym? Ja ubrałem swoje przemyślenia w krótką opowieść. A brzmi ona tak:
Każdego roku, w noc świętojańską, Duch dawnych czasów budzi się z głębokiego snu, uwiedziony ciepłem letniej nocy. Pospiesznie, acz dostojnie unosi się ku powierzchni wrocławskiego Rynku, muskając przy tym zmysłowo czerwone cegły piwnicznych sklepień. Jego eteryczna poświata przemierza przestronne sale najstarszej z europejskich karczm, aby choć na chwilę poczuć woń wyśmienitego, warzonego po sąsiedzku piwa. Gęsta piana złocistego trunku atakuje jego ulotne zmysły i nie pozwala o sobie zapomnieć, Duch jednak pędzi dalej, budząc swą aurą dreszcz u roześmianych gości, szaleńczo pnie się w górę, wreszcie dopada wieży bazyliki, niegdyś jednej z najwyższych w świecie. Otulając jej średniowieczne mury w ledwie dostrzegalnych ramionach, rozpoczyna wspinaczkę, nie może odpuścić sobie widoku czerwonych dachów, towarzyszącego miastu od stuleci. Wstrzymuje oddech i zanosi się dumą na myśl o wielkiej przeszłości.
Nie ma jednak czasu do stracenia. Szybuje łagodnie w dół, machając wiedźmom z Mostku Czarownic i płynie na prastary Ostrów. Ukradkiem spogląda na latarnika, zapalającego blade, gazowe lampy, ale sam nie przyzna się, że mógłby godzinami obserwować światła rozbłyskujące od zapalonej tyczki. Przesuwa niewidzialną, aksamitną dłonią po kłódkach zapiętych przez zakochanych na Moście Tumskim i schłodzony dotykiem żelaza omiata czujnym okiem tysiącletnią historię - strzelistą katedrę i wtórujące jej wspaniałe kościoły. Uliczki wypełnione biskupimi dobrami przywołują go do siebie, kusząc przepychem. Ale jego myśli są już daleko.
Podąża za nimi aż do leopoldyńskiego gmachu, aby spocząć w studenckiej ławie i nasycić swą duszę widokiem barokowych wnętrz Auli Uniwersytetu. Za to miejsce oddałby swoją nieśmiertelność! To tu powoli znika. Miał w końcu tylko te kilka minut, w które co roku powraca do życia. Gdyby tylko wiedział, ile miejsc ominął! Być może zamiast zapierających dech malowideł na kres swej wędrówki wybrałby złote sztukaterie domów towarowych, kaniony kamienic lub kopułę Hali Stulecia, górującą niczym panteon nad morzem przedwojennych willi?
Przyjedźcie do Wrocławia, rozsmakujcie się w jego duszy, uchwyćcie ulotne tajemnice i poczujcie aromat magii, unoszącej się w wąskich uliczkach. Być może pójdziecie w ślady Ducha, który mając przed oczami cały świat chce wracać tylko tutaj!
"Podąża za nimi aż do leopoldyńskiego gmachu, aby spocząć w studenckiej ławie i nasycić swą duszę widokiem barokowych wnętrz Auli Uniwersytetu. Za to miejsce oddałby swoją nieśmiertelność! " - super tez bym oddał!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem! Kocham Wrocław, to moje miasto przecież, ale nie tylko dlatego. Wrocław jest miastem magicznym, pełnym tajemniczych zakątków i tajemnic. Blog dodaję do swojej listy i będę zaglądać. Tymczasem pozdrawiam serdecznie! Magda
OdpowiedzUsuńAby przekonać się o magi Wrocławia, trzeba go koniecznie odwiedzić! To najlepsza metoda. Wspaniała opowieść! Zwłaszcza motyw z oddaniem nieśmiertelności... Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńWrocław ma wiele magicznych miejsc, zwłaszcza w nocy wyobraźnia zaczyna działać, koniecznie trzeba piękne miejsca bardziej eksponować odpowiednim oświetleniem, takim który nada im oczywiście unikalny charakter. Czekam na kolejne posty :-)
OdpowiedzUsuńWrocław to jedno z miast o ciepłej atmosferze, gdy je odwiedzałam zwykle nocowałam w Hostelu Trzy Kolory. Polecam bardzo to miejsce gdyż mają tam przemiłą obsługę oraz przystępne ceny. Co do samego hotelu - jest niepozorny ale warto się w nim zatrzymać, ponieważ zapewnia wszystko czego tak naprawdę potrzebuje turysta. Polecam.
OdpowiedzUsuń